niedziela, 7 grudnia 2014

1.

Rok 2013. 

Myślałam, że wszystko potoczy się dobrze. Miałam na to nadzieję, a jednak wylądowałam na utrzymaniu siostry w nieznanym mi mieście. Jedno tylko jest dobre, mogę zacząć od nowa. Poznać nowych ludzi, którzy nie będą mnie oceniać po tym co zrobiłam.
Dlaczego jestem w Bełchatowie? Proste. Kiedy wróciłam do domu, po przerwanym ślubie, moje walizki czekały na mnie przy drzwiach. Mama doszczętnie mnie znienawidziła i wyrzuciła z domu. A tata nie miał nic do gadania. Czasami nie rozumiałam ich małżeństwa. Tata zaproponował, że kupi mi mieszkanie w centrum, ale gdy widziałam spojrzenia ludzi, którzy przechodzili obok mnie na ulicy, nie chciałam mieć dłużej nic do czynienia z Poznaniem. Z Danielem widziałam się raz. Oddałam mu pierścionek zaręczynowy i wyjaśniłam wszystko, poczym wyjechałam. Tak właśnie znalazłam się w tym mieście.
Obudziłam się koło 10 rano i przeciągnęłam się leniwie, patrząc na kalendarz. Uśmiechnęłam się na samą myśl dzisiejszego meczu. Rozpromieniona wstałam i ubrałam się, następnie weszłam do kuchni. Zauważyłam tam Gosię – moją starszą siostrę, jedzącą jajecznicę.
- Nie jesteś w pracy?- ziewnęłam, zaglądając do lodówki. Jak zwykle była prawie pusta. Wyciągnęłam resztkę mleka i napiłam się, wyrzucając karton do kosza na śmieci.
- Mam dzisiaj wolne, jakaś młoda dziewczyna dziś będzie robić zdjęcia.- uśmiechnęła się do mnie lekko, przeżuwając jedzenie.
- Nie czujesz się zagrożona?- wyszczerzyłam się w jej stronę. Zmroziła mnie wzrokiem i odłożyła talerz do zlewu.- Czyli idziesz ze mną na mecz? – spojrzałam na nią pytająco, chociaż wiedziałam co odpowie. Przecież dzień bez Andrzeja Wrony to dzień stracony.
- Jasne, że idę.- zauważyłam jej uśmiech. O matko, chyba moja siostra się zakochała. Westchnęłam cicho.- Ale teraz wybieram się na zakupy. A ty..- wskazała na mnie palcem.- Masz zjeść śniadanie, a jak znowu zapomnisz nakarmić kota to ci łeb ukręcę.- poczochrała moje włosy i zabierając torebkę wyszła z mieszkania. Przewróciłam oczami i poczułam, że coś ociera się o moje nogi. Podniosłam Teodora z podłogi i postawiłam na blacie.
- Co wybierasz? Whiskas czy Kitekat?- pokazałam mu dwie puszki. Kot zamiauczał jedynie, a ja wyłożyłam mu jedzenie do miski. Sama zaczęłam przeszukiwać szafki w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Niestety pozostało mi tylko wyjście do sklepu. Zrezygnowana założyłam kurtkę i buty, poczym wyszłam z mieszkania. Po paru minutach doszłam do sklepu, jeszcze po drodze poślizgując się i lądując na tyłku. Wzięłam koszyk i zaczęłam chodzić po markecie w poszukiwaniu czegoś na śniadanie. Kiedy znalazłam wszystko co potrzebne, skierowałam się do przedziału ze słodkościami. Oczywiście nie mogłam się oprzeć ciastkom, z którymi po chwili stałam przy kasie. Starsza pani sprzedawczyni uśmiechnęła się do mnie i wydała mi resztę, razem z rachunkiem. Wzięłam zakupy i podśpiewując cicho, poszłam w stronę domu. Niestety nie dotarłam tam, gdyż skierowałam ku hali Energia z ciekawością, jak idzie nowej pani fotograf. Otworzyłam przeogromnie, szklane drzwi i grzecznie przywitałam się z panem ochroniarzem, przechodząc przez jeszcze jedne drzwi, prowadzące na trybuny. Zeszłam dość nisko i usiadłam na rozkładanym, żółtym krzesełku. Ze zdziwieniem spojrzałam na moją siostrę, rozmawiającą  jakąś wysoką blondynką. Wiedziałam, że tak będzie. Ona nie może wytrzymać jednego dnia bez pracy, albo pana Wrony. Postanowiłam poczekać, aż sama mnie wypatrzy, oglądając rozgrzewkę chłopaków. W pewnym momencie zrobiłam się trochę głodna i wyciągnęłam z reklamówki moje ulubione ciastka. Zauważyłam, że jeden z siatkarzy, a dokładniej Facundo Conte patrzy w moją stronę. A raczej, jak można się spodziewać, moich Hitów. Uśmiechnęłam się do niego, wkładając do ust, kawałek. Tak, wiem. Jestem wredna.
Spojrzałam na zegarek na moim prawym nadgarstku, który wskazywał 11:12. Lekko znudzona, zostawiając kilka ciastek na później, zeszłam na dół, próbując przejść przez barierki. Oczywiście z moimi krótkimi nogami, było to trochę trudne, ale po chwili leżałam już na drugiej stronie, śmiejąc się sama z siebie. Zwróciłam na siebie uwagę, chyba wszystkich. Trener Falasca popatrzył na mnie dziwnie, pewnie chcąc powiedzieć mi, że mam wynosić się z hali, ale na szczęście wyprzedziła go Gośka, tłumacząc mu wszystko. Zadowolona wstałam i podeszłam do blondynki, robiącej zdjęcia zawodnikom. Kiedy znalazłam się bliżej, przeniosła wzrok na mnie.
- Cześć, jestem Patrycja.- podała mi rękę. Uścisnęłam dłoń i wzięłam aparat, patrząc na fotografie.
- Lena. Robisz dobre zdjęcia. Będziesz fotografem w dzisiejszym meczu?- oddałam sprzęt i poczęstowałam ciastkiem.
- Dzięki. Tak, pod okiem Gosi. Mam nadzieję, że dobrze mi pójdzie.- widać było, że się denerwowała. Jak można się denerwować zdjęciami? No ale nie mnie to oceniać, w końcu nie znam wszystkich tajników.
- Dziewczyny, może poczęstujecie nas też?- odchyliłam głowę i dostrzegłam nad sobą, ponad dwu metrowych osobników, napalonych na paczkę ciastek.

----------------------------------------------
Cześć :p
Wiem, zepsułam tamten rozdział, był okropny! Dlatego wrzucam ten i mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba :)
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem! ;* naprawdę <3 
Zapraszam do komentowania, zachęcacie mnie ty do pisania ;)
Pozdrawiam :D